Wydawca treści
Kornik w natarciu
Kornik ostrozębny atakuje świerki i sosny Puszczy Noteckiej w okolicy Międzychodu. Ratunkiem jest wycięcie drzewa i spalenie gałęzi.
Kornik ostrozębny to chrząszcz, który spędza sen z powiek międzychodzkim leśnikom. Jedną z metod walki z nim jest wycięcie zaatakowanego przez niego drzewa i spalenie gałęzi, w których zimuje, zanim dojdzie do jego namnożenia. To właśnie dlatego teraz leśnicy palą w lasach ogniska, co nie uchodzi uwadze mieszkańców i… strażaków, którzy są często przez nich alarmowani.
Puszcza Notecka znajduje się w okresie rębności. To właśnie dlatego niemalże na każdym kroku w okolicy obserwujemy wycinki puszczańskich drzew. W to miejsce pojawiają się nowe nasadzenia, ale przebudowa lasu potrwa jeszcze kilkanaście lat.
Kornik ostrozębny, ale także kornik drukarz, przypłaszczek granatek i cetyńce – to chrząszcze, które śnią się po nocach międzychodzkim leśnikom. Atakują one świerki i sosny Puszczy Noteckiej na terenie Nadleśnictwa Międzychód. Dostają się pomiędzy drewno, a korę i jedynym ratunkiem i zarazem obroną przed namnażaniem się tych chrząszczy jest… wycinka chorych drzew i możliwie szybka wywózka ich z lasu, albo też spalenie gałęzi. Jeśli leśnicy nie zrobią tego przed okresem ich rozwoju i namnażania, to te zaatakują kolejne drzewa. W ekstremalnych przypadkach może dojść do ich gradacji, jak było niedawno w przypadku Puszczy Białowieskiej, którą trzeba było wycinać na potęgę, co powodowało społeczne oburzenie.
Kornik jest małym owadem, który żywi się m.in. łykiem i miazgą drzew. Żyje na całym świecie. Jest wszędzie tam, gdzie tylko są drzewa. Drzewa są atakowane przez samce, które zakładają pomiędzy korą a drewnem tak zwane komory godowe, gdzie składane są larwy. O kornikach mówi się, że są szkodnikami wtórnymi. Oznacza to, że one nie atakują zdrowych drzew. Atakują tylko te, które są osłabione przez działanie innych czynników, jak choćby zanieczyszczonym powietrzem, brakiem wody, czy wysokimi temperaturami. W normalnych warunkach kornik nie jest szkodliwy, bo jest elementem łańcucha pokarmowego i staje się pokarmem choćby dla dzięciołów. Jeśli jednak dojdzie do nadmiernego rozmnożenia się owadów, to mogą one prowadzić do śmierci drzew. A, że korniki potrafią się namnażać dwa razy do roku, to sytuacja jest poważna, bo trwa walka z czasem.
Ich namnażanie co roku obserwują leśnicy z Nadleśnictwa Międzychód. Umierające świerki i sosny widać w okolicach rzeki Warty, a także w sercu Puszczy Noteckiej. Także wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 160 od Międzychodu do Sowiej Góry i wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 199 od Przedlesia do Mierzyna. Wystarczy rzut oka, by zauważyć suche korony drzew, czy zmieniony wygląd kory.
Zaatakowanego przez chrząszcze drzewa nie da się już uratować. Trzeba je wyciąć i albo wywieźć z lasu razem z kornikami, zanim ich larwy przepoczwarzą się i zaatakują kolejne drzewa. Można też po wycięciu palić gałęzie, gdzie znajdują się larwy. To właśnie można zaobserwować w ostatnich dniach w okolicach Międzychodu, Przedlesia, ośrodka Mierzyn i wsi Mierzyn. Wkrótce także w okolicach Kolna, Mokrzca, czy Muchocina. Nie uchodzi to uwadze mieszkańców, którzy widząc dym i ogień w lasach, alarmują międzychodzkich strażaków. Ci po zgłoszeniu muszą ruszyć na miejsce…
- Bardzo dziękujemy mieszkańcom za czujność, bo to nieocenione. Tym razem jednak warto zerknąć zawsze, czy wokół ogniska nie ma ludzi. Jeśli są, to wszystko jest w porządku. Wypalanie odbywa się pod pełną kontrolą i z zachowaniem wszystkich środków bezpieczeństwa. O wypalaniu wiedzą także strażacy, bo na bieżąco ich o tym informujemy. Taka sytuacja może trwać do połowy marca – tłumaczy Sylwester Morawiak, nadleśniczy Nadleśnictwa Międzychód.
Źródło: miedzychod.naszemiasto.pl (Krzysztof Sobkowski)